sobota, 17 listopada 2012

A to Anglia własnie.

Dziś trochę o paradoksach Londyńskiej imigracji.

-jestem w Angli dwa miesiące. Mam 18 nowych znajomych na facebooku, w tym żadnego Anglika.

-wchodząc do polskiego sklepu możesz być pewny że obsługa mówi po polsku. za to wchodząc do francuskiej piekarni już nie bardzo spotkasz francuza

-jednym z moich obowiązków tutaj jest pastowanie butów do mundurków szkolnych. Pierwszego dnia pani Mama pokazała mi jak to robić. Także: Engilshwoman showed Polish girl how to polish.

-w Camden Town jest kubański klub, w którym Hiszpan uczył mnie jak tańczyć po włosku. Nota bene do Sean'a Paula, który jest Jamajczykiem

-a dziś ja, polska dziewczyna idę do muzeum II wojny światowej z pewną niemiecką dziewczyną

Dzisiaj krótko bo muszę się zbierać.
Jeszcze tylko dla tych do których dobre wiadomości docierają później: pojawię się na Święta w Polsce i cieszę się jak głupia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz