sobota, 17 listopada 2012

A to Anglia własnie.

Dziś trochę o paradoksach Londyńskiej imigracji.

-jestem w Angli dwa miesiące. Mam 18 nowych znajomych na facebooku, w tym żadnego Anglika.

-wchodząc do polskiego sklepu możesz być pewny że obsługa mówi po polsku. za to wchodząc do francuskiej piekarni już nie bardzo spotkasz francuza

-jednym z moich obowiązków tutaj jest pastowanie butów do mundurków szkolnych. Pierwszego dnia pani Mama pokazała mi jak to robić. Także: Engilshwoman showed Polish girl how to polish.

-w Camden Town jest kubański klub, w którym Hiszpan uczył mnie jak tańczyć po włosku. Nota bene do Sean'a Paula, który jest Jamajczykiem

-a dziś ja, polska dziewczyna idę do muzeum II wojny światowej z pewną niemiecką dziewczyną

Dzisiaj krótko bo muszę się zbierać.
Jeszcze tylko dla tych do których dobre wiadomości docierają później: pojawię się na Święta w Polsce i cieszę się jak głupia.


niedziela, 4 listopada 2012

And with your spirit

Kilka słów o tym co was czeka z Listopadzie.
Będziemy działać wg krzywej Krzyżanowskiego. Na zmianę tematy duchowe i bardziej przyziemne. 
Zaczniemy od typowo niedzielnej notki na temat kościoła, bo nawet jeśli większość z was nie 'uczęszcza' to każdy doskonale wie jak msza w Polsce wygląda.
Potem przejdziemy do zupełnie banalnego tematu przedmiotów użydku codziennego i tego jak róznią się od polskich. Tego jak życie ułatwiają i jak go utrudniają.
Wrócimy z powrotem do uciech ducha. Coś o klubach i pubach Londynu. Ale na to musicie poczekać aż odwiedzę ich trochę więcej. 

Co do następnej notki dzieci by się obraziły za nazwanie tego przyziemnym, ale dzieci nie znają polskiego. Także bedzię trochę o ich zabawkach.
 Na koniec jeszcze jedna porcja informacji na temat muzeów i zabytków.

Ale przejdźmy do konkretów.
   

Generalnie w mojej okolicy kościołów jest od groma. Katolicy, Ewangelikanie, Babtyści, Metodyści, Żydzi, Muzłumanie, każdy znajdzie coś dla siebie. Jest nawet jeden kościół który został zaadaptowany na Pup i daje dobrą lemoniadę z wkładką :).
Ale dziś o mszy katolickiej.
Oczywiście możesz się wybrać na polską mszę, bo tych tu nie brakuje, ale nie po to jesteśmy w Anglii żeby chodzić na msze po polsku. Poza tym kościół angielski jest bliżej :P
Tu już od początku jest inaczej niż u nas.
-w przedsionku stoją nie tylko wazy z woda święconą ale i półki z książkami i przeróżnymi kartkami papieru. Dorośli zabierają sobie śpiewniki i cotygodniowy informator. Dzieci biorą książki typu "Biblia obrazkowa", czy "Dlaczego Jezus nas kocha?". Ja biorę kartkę na której są wydrukowane najważniejsze teksty mszy, typu modlitwa wiernych.
-sam kościół jest malutki i raczej nie ozdobiony tak bardzo jak kościoły w Polsce. Nad głową nie ma fresków, co najwyżej drewniany strop, a tam gdzie Polsce wisi ekran z tekstami pieśni jest mała  tablica z numerami ze śpiewnika.
-ludzi jest nie wiele, zawsze jest gdzie siedzieć. Są w różnym wieku a typowych dewotek jest niewiele. Nikt też nie przejmuję się za bardzo ubraniem. Żadnej niedzielnej rewi mody.
-po wejściu dzieci otwierają swoje książki. Będą je czytać większość część mszy. nie ma mowy o grzecznym słuchaniu kazania którego i tak nie zrozumieją.
-ksiądz, zanim dojedzie do ołtarza okrąża cały kościół. .
-jeśli chodzi o to co mówi i co ludzie powtarzają to sentencje są dokładnie takie same, także łatwo sie połapać co się teraz dzieje. Wiem już kiedy nawet powiedzieć "And with your spirit".
-nie śpiewają psalmów, po prostu je deklamją
-pieniądze zbierają do czegoś w rodzaju worka ( po prawej), nie na tacę. Po obu stronach jest długa raczka, a ludzie podają go sobie z rak do rąk.
-w ławkach nie ma tego miejsca na śpiewniki także jak klękasz to masz bardzo daleko do siedzenia, nie możesz więc oprzeć swojego pupska. Co za niewygoda!
-'peace with you' nie tylko dwóm najbliższym osobą, nie tylko skinięciem głowy. Porządny uścisk dłoni dziesięciu osobą dookoła
-komunia jest rozdawana przez cywilne kobiety. Nie na język, do ręki.
-a na koniec, kiedy wychodzisz dostajesz specjalny uścisk dłoni od proboszcza
I to by bylo na tyle, róznic. Już się nauczałam że w Anglii niektóre rzeczy sa
zupełnie, zupełnie  inne, niektóre za to zaskakująco podobne.