piątek, 28 września 2012

W piętrowym autobusie

Dziś trochę o czerwonych autobusach. Bo to bardzo ważne zagadnienie jeśli chodzi o Londyn.

PRZYSTANKI
Generalnie nigdy nie ma problemu z przystankiem, bo są wszędzie i jest ich pełno. Za to przez to jedzie się o wieki dłużej bo autobus zatrzymuje się co chwilę. Nie ma czegoś takiego jak przystanki podwójne. Jeśli podjadą dwa autobusy  stają po prostu jeden za drugim i otwierają drzwi. Jeśli podjadą trzy czy cztery tez się niczym nie przejmują. Bywa więc że twój autobus zatrzyma się koło 40 m od przystanku, a nawet że go w ogóle nie zauważysz.
Nie wiem do końca dlaczego ale czasami wiaty przystankowe odwrócone są tyłem do ulicy. Tak że siedząc na ławce nie masz szans ogarnąć czy twój autobus już przyjechał. yy?

Acha i coś czego nie złapałam: jeśli ruch jest lewostronny przystanki też są po lewej stronie! Za to drzwi są po prawej, na prawdę.

PIĘTRO
A jeśli masz ochotę możesz usiąść na górnym poziomie. Otwarte dachy są jednak tylko w centrum miasta i są bardzo drogie. Nie polecam jednak osobom z lękiem wysokości :)

ULICE
To że ulica wygląda na taką, że ledwo co pomieści ruch dwustronny samochodów osobowych, nie znaczy że nie można tam zaplanować linii autobusowej ... i przy okazji parkingu wzdłuż

Na koniec przytoczę jeszcze ceny
Bilet autobusowy, jednostronny: L2,40 (koło 12,50zł)
Bilet na metro do centrum: L5,70 (koło 27zł)
Możesz kupić Oyster Card. Działa jak doładowania do telefonu: Idziesz do sklepu, doładowujesz 20 funtów, kiedy wsiadasz do autobusu i odbijasz kartę ściąga Ci z niej należność. No i kiedy tego używasz płacisz połowę mniej za bilet. Wciąż jednak 14zł za wycieczkę metrem do centrum.

Pozdrowienia z Londynu
tęskniąca-za-niebieskim-autobusem-Ola

P.S. Jakieś propozycje co zwiedzić jutro, bo właśnie próbuję coś zaplanować.



niedziela, 23 września 2012

IKEA Disappointment me


Nie mogłam już wytrzymać i udałam się do najbliższej IKEA (a w Londynie jest ich 4). I powiem wam że nasza wygrywa 3:0
1 - Sala. jest większa i ma więcej produktów, jest ładniejsza i ma polską obsługę
2 - Smalandia. Więc brytyjska smalandia to jakiś śmiech na sali, moje drogie. a.jest malutka; b. jest brzydka; c. jedyne atrakcje to: kulki, telewizor i zabawa przy stoliku. Let me show you:

KRAKÓW:


LONDON:

dzieci też tam nie było. Jedyne co mi się podobało to że zabudowali wejście i nie było szansy zabrać dziecka siłą. 

3. Hot - Dogi: Kosztowały 60 pensów czyli koło 3 zł, a dali mi obrzydliwą bułę z parówką. Taką to ja sobie mogę sama w domu zrobić. Do tego nie mają nawet maszyn do kupowania, płacisz przy kasie. Co to za Rumunia ja się pytam.

Za to obok było Tesko. A na dziale z jedzeniem z całego świata były 3 pułki z Polskim jedzeniem. Tak więc Kubus i Tiger (tak Ewa) trafiły znowu w moje ręce. Omnomnomnomnom

sobota, 22 września 2012

Kilka rad w drodze na Oxford St.


Wczoraj był ciężki dzień, oj tak. Plan wycieczki na Oxford Streat miał wejść w życie.
Opóźnienia zaczęły się jeszcze przed wyjściem (ktoś zapomniał naładować telefon). No ale w końcu idę na przystanek. I tu moja pierwsza rada: [jeśli przechodzisz przez ulicę w Polsce spójrz w lewo, w prawo, w lewo. Jeśli przechodzisz w Angli spójrz najpierw w dół, ulica Ci powie np: 'look right', to wiele ułatwia.], Na przystankach są tablice z mapami okolicy, pod mapą jest alfabetyczny spis miejsc do których możesz stąd dojechać, bardzo pomocne, ale wymaga rady nr dwa: [jeśli chcesz jechać na Barnet St, autobus jadący do Barnet nie jest właściwy] ulice w różnych częściach miasta nazywają się podobnie ulica świętego Jerzeego, jest gdzie indziej niż jego Plac tak samo Square i kościół św. Jerzego. Tak więc zamiast w centrum miasta wylądowałam jeszcze bardziej na północy i zamiast być 7 mil od Centrum byłam 13. Jako dalszy środek transportu polecono mi metro.. Całe to mero to jakaś straszna ściema bo:
-zapłaciłam za niego jak za dwie pary butów w Primarku
-przez dłuższą chwile wcale nie jechał pod ziemią
-dłużej sie idzie pod ziemia żeby wyjść (zmienić linię) niż się jedzie
ale mają fajne długie, długie schody.
W każdym razie dzięki niemu udało mi się dotrzeć na Oxford St. Tyle że była już 13. Zdążyłam wejść tylko do Primarka i Stabucks'a (o ja materialna istota), British Museum mi przecież nie ucieknie. O Primarku nie będę pisać, bo Ci co byli wiedzą, a Ci którzy nie byli już chyba słyszeli. Mam za to czwartą radę: [chcesz kupić tanie ciuchy, ucz się języka, dziecinko].

A, i odblokowałam komentarze, zapraszam do dołożenia swoich 3 pensów

środa, 19 września 2012

Jadłam Lamę!

Dziś host rodzinka poszła sobie do pracy. Zostałam więc sama a tu dzwonek do drzwi, przyszedł dostawca jedzenia. Przyniósł 18 siatek OSIEMNAŚCIE! Siatki były w trzech kolorach: czerwone: rzeczy do lodówki, zielone: do zamrażalki, fioletowe do szafek. No bez kitu.
I to mnie własnie zainspirowało w napisaniu kilku słów o jedzeniu. Rzeczy warte opisania:
Weetbix - standardowe śniadanie. Wygląda jak kawałek płyty OSB. Zalewasz mlekiem i staje się zjadliwe. Dodajesz miód i owoce i jest całkiem dobre.
Chipsy - jeśli anglicy piszą: o smaku soli, to mają namyśli:... słone!
Lama - Host-mum pyta mnie "Would you like to some Lam for diner". Jasne że jestem głodna, ale żeby od razu jeść Lamę? Lama okazała się zwykłym barankiem (lamb-jagnięcina) ale o tym dowiedziałam się dopiero po obiedzie.
Żelki - bo Anglia to taki żelkowy raj. Są tanie, a opakowania są duże, pełne dobrych rzeczy. Haribo, Jelly Belly, Frutella, i inne. Moje zęby są rozczarowane moim postępowaniem.
I najdziwniejsza przekąska świata: kawałek sera. Wygląda to jak parówka jedyneczka a jest po prostu podłużnym kawałkiem sera. Naprawdę ciężko to zmieścić w głowie.

Dziś rozłożyłam mapę i przewodniki, przeglądnęłam wszystkie strony o Anglii publikowane po polsku i zaplanowałam wycieczkę na piątek. Tak więc niedługo otrzymacie wiadomości o nowootwieranym Primarku z pierwszej ręki. może i coś o British Museum się Wam uda przeczytać.

Rada ode mnie:
If the dishwasher is broke, don't paint your nails.



wtorek, 18 września 2012

Muswell Hill

Tak więc London
Uprzedzając Wasze pytania, nie byłam jeszcze w Primarku, nie widziałam Big Bena, ani królowej. Jak na razie staram się przyswoić to co dzieje się w Muswell Hill. Bo są rzeczy które ciężko zmieścić w głowie.
Jak na przykład ruch lewostronny. Trzeba się czternaście razy zastanowić zanim się zdecyduje przejść przez ulice. A to bardzo utrudnia życie w dużym mieście.
Jak na przykład pieniądze no bo żeby 1 pens był większy od 5, 10 pensów większe od 20, co więcej większe od 1 funta, a 2 pensy większe niż wszyscy pozostali. Do tego wszystko wielkości słoni. 1 pens wygląda jak 50 gr. Biorąc pod uwagę ceny miedzi trzeba spróbować sprzedać te monety na złom.
Jak na przykład dzieci. Pięciolatka, która ma więcej lekcji niż moja siostra w klasie maturalnej, sześciolatek, który czyta lepiej niż ja.


Mam już ulubiony sklep. Nazywa się 99pensshop i jest tam naprawdę wszystko za niecałego funta. Nie tylko badziewie z Chin. Dzisiaj kupiłam: Wielgachne żelki, szampon herbala, zestaw do robienia pacynek, cienie do powiek. I uwaga mój ulubiony produkt: MILKIWAY STARS

Chętnie przyswoję także jakąś wiedzę na temat prasowania.